Cenzura Żbików |
|
Wojciech Tochman pisząc artykuł "Gdzie jesteś, kapitanie" (Z prasy ...) dotarł do wielu, bardzo ciekawych materiałów. Wśród nich znalazła się sprawa cenzury "kolorowych zeszytów". Wiadomo, że cała seria o kapitanie Żbiku powstała, można by powiedzieć, na zamówienie Milicji Obywatelskiej. Wspominany wcześniej pułkownik MO Zbigniew Gabiński, jeden ze scenarzystów serii, twierdzi że o wszystkim decydowało Wydawnictwo Sport i Turystyka. Innego zdania są natomiast pracownicy nieistniejącego już wydawnictwa, którzy twierdzą, że przed skierowaniem do druku opiniowano każdy scenariusz. Zawsze musiano mieć akceptację Komendy Głównej.
Także Mateusz Szlachtycz z MACHINY przytacza "potyczkę" Grzegorza Rosińskiego z cenzurą. Sprawa dotyczyła zeszytu Diadem Tamary. Narysował on zacietą walkę kapitana Żbika z "Białym". Podczas tej walki Żbik musiał zgubić czapkę. Jednak specjaliści z Komendy Głównej MO uznali że milicjant bez czapki nie jest już milicjanem. Jak widać Rosiński przekonał specjalistów do swojej koncepcji okładki. Na początek przedstawię "uwagi do komiksu" Strzał przed północą. W miarę zdobywania kolejnych materiałów będę poszerzał ten dział.
płk Zbigniew Gabiński - scenarzysta
A teraz coś na podstawie Listów. Jeden z uważnych czytelników, Arek Florek, twierdzi, że różnice w I i II wydaniu zeszytu Błękitna serpentyna są dziełem cenzury. Jak widać na poniższych kadrach z I wydania (1970) wszystkie tancerki na scenie mają tiulowe czerwone staniki, które nie okrywają całych biustów.
Natomiast na tych samych kadrach w II wydaniu (1974), te same tancerki mają staniki niemal po szyję. Poszczególne kadry nie zostały narysowane na nowo, lecz wyretuszowane.
Jak widać mamy tu rzeczywiście do czynienia z cenzurą. Jednak w przeciwieństwie do cenzury, można by rzec politycznej, jaką można zauważyć w zeszycie Diadem Tamary lub Strzał przed północą, jest to cenzura obyczajowa.
|